Król Bolesław Śmiały
KRÓL BOLESŁAW ŚMIAŁY
dramat
W V-CIU AKTACH
przez
Adama Bełcikowskiego
OSOBY:
Król BOLESŁAW ŚMIAŁY.
WlSŁAWA, jego żona.
WŁADYSŁAW HERMAN, brat królewski.
STANISŁAW, biskup krakowski.
KARDYNAŁ-LEGAT (osoba niema).
ŻELIMIR, wojewoda.
BOGNA, jego córka.
KRYSPIN, kasztelan.
MŚCISŁAW z Bużenina.
KRYSTYNA, jego żona.
ZBYLUT, MIROSZ, LASSOTA - z drużyny królewskiej.
DOMARAD, NIEMIRA - dworzanie królewscy.
CZARNY KSIĄDZ.
O. AMBROŻY, Benedyktyn.
Pasterz.
Panowie. Szlachta.
Księża. Drużyna
królewska. Żołnierze. Lud. Służba.
Wieśniacy karyntyjscy.
Rzecz dzieje się w pierwszych czterech aktach w Krakowie, w piątym w Ossyaku w Karyntyi.
AKT I.
Komnata na Zamku Królewskim. Drzwi w głębi od zewnątrz i drugie z boku prowadzące do innych pokojów królewskich.
SCENA 1.
(wchodzi, zamierzając się iść do mieszkania królewskiego) NIEMIRA i DOMARAD (idący za nim powstrzymują go).
MŚCISŁAW.
Ja tam iść muszę!...
DOMARAD.
Na rany Chrystusa!
Co chcesz uczynić...
NIEMIRA.
Zastanów się Mścisław!
MŚCISŁAW.
Ja tam iść muszę!... Cóż? czy mię puścicie?...
DOMARAD.
Nie — nie możemy.
MŚCISŁAW.
To przemocą wejdę!..
NIEMIRA.
Po naszych trupach chyba. Nam nie wolno
Puszczać do króla bez jego rozkazu.
DOMARAD.
I jeszcze po co!...
Zbierz myśli Mścisławie,
Przyjdź do rozumu, czy to rzecz rozsądna
Stawać przed królem z podobnem żądaniem.
Gniew tylko jego albo srogą zemstę
Mógłbyś na siebie ściągnąć, nieszczęśliwy!
MŚCISŁAW.
Bo wy nie wiecie, co się ze mną dzieje!...
DOMARAD.
Dlatego radzę jak dobry przyjaciel,
Wstrzymaj się, ochłoń, rozważ co masz czynić.
(Mścisław zwiesiwszy głowę siada bezwładnie przy stole, więcej zajęty wlasnemi myślami niż słuchając tego co mówią).
DOMARAD.
Czy to ty jeden i sam tylko cierpisz?
Jest więcej takich—darmo, znieść potrzeba.
Odkąd król wrócił z tej nieszczęsnej wojny
Ruskiej, zrobił się jak lew rozjuszony,
Jak zwierz krwiożerczy i odtąd już w kraju
Źle wszystko idzie, i nie ma człowieka,
Co by nad swojém nieszczęściem nie płakał.
Wiesz może?... syna ja także straciłem;
Był między tymi, co pierwsi uciekli
Z Kijowa—król mu ściąć głowę rozkazał...
Bóg temu świadkiem, jaką tu mam boleść...
NIEMIRA.
Wstydź się Mścisławie, lekkie skalecznie
Ledwoś otrzymał, a wijesz się z bólu,
Jakby śmiertelną zadano ci ranę.
Żona jest żoną—to prawda.
Lecz jednę Kiedy utracisz, łatwo dostać drugiej.
Jam więcéj stracił.
Cały mój majątek
Król zabrał, dom mój zburzył i zaorał,
Że ani śladu z rodzinnego gniazda,
Teraz mu jeszcze służyć za to muszę,
Aby nie umrzeć z głodu gdzie pod
płotem...
Lecz cóż mam robić? Król jest naszym panem,
On miecz ma w ręku i władzę nad nami,
Gdy karze, musi mieć do tego prawo.
DOMARAD.
A jednak szkoda króla!
Był on zawsze
Gwałtowny, ale zawsze sprawiedliwy
I ludzki.
Rządził surowo, lecz dobrze,
Pokazał Czechom, Węgrom i Rusinom
Co umieć; państwa granice rozszerzył,
I dzielnym mieczem przywrócił ojczyźnie
Czasy Chrobrego—dobre nasze
czasy!
Gdyby nie Kijów, zostałby zapewne
Na zawsze takim. Ha! prawda, my sami
Winni nie mało. Źle zrobiła szlachta,
Mógł słusznym gniewem przeciw niej zapłonąć.
MŚCISŁAW (powstaje nagłe).
Jestem spokojny już, dajcie iść teraz.
DOMARAD.
Przez Boga, jeszcze!... (wstrzymuje go).
MŚCISŁAW.
Puśćcie!
DOMARAD.
Stój szalony!
Trzymaj Niemira!
NIEMIRA (chwytając go z drugiej strony).
Ani kroku dalej!
MŚCISŁAW.
Zmogę was, choćby dziesięciu tu było (mocują się).
SCENA 2.
CIŻ.
Wchodzą Zbylut, Lassota i Mirosz, zatrzymują się nagle w głębi, patrząc z zadziwieniem na mocujących się.
ZBYLUT.
Co się to znaczy!... Pod królewskim bokiem
Takie hałasy!...
Czartów sto tysięcy!
A gdzie jest karność i uszanowanie
Dla majestatu? (zbliżają się) Co się tutaj stało?
Mówcie. Domarad, czego chce ten człowiek?
(Domarad spuszcza głowę robiąc ruch jakby mu trudno było to powiedzieć).
NIEMIRA (ciszej do Zbyluta)
To mąż Krystyny...
ZBYLUT (ze znakiem zrozumienia) A!
(do Mścisława) Mości rycerzu,
Proszę stąd odejść.
MŚCISŁAW.
Ja chcę mówić z królem...
ZBYLUT.
To być nie może.
MŚCISŁAW.
Czemu być nie może!
Czyli przychodzę z prośbą czy z żądaniem,
To król...
ZBYLUT.
Ni słowa! Powiedziałem jasno:
Odejdź!
Oporu żadnego nie znosim,
A kto go stawi, może pożałować;
My tu jesteśmy od tego, by czuwać
Nad spokojnością króla...
MŚCISŁAW.
By bezkarnie,
Nie widząc bólu, który innym sprawia,
Ani ich głosu nie słysząc rozpaczy,
Mógł do sytości używać roskoszy.
Nic z tego!
Mieczem sobie utoruję
Do niego drogę, podli najemnicy! (dobywa miecz).
DOMARAD.
Nieszczęsny, cóżeś uczynił! o Boże!
LASSOTA.
Co? miecza dobył!...
MIROSZ.
Zuchwalec, niech ginie!
(Wszyscy trzéj dobywają miecze, stając Mścisławowi na drodze).
ZBYLUT.
Precz stąd!
jeżeli głowa ci jest miła,
Pragnę królowi oszczędzić przykrości,
By mu do ucha nie doszło twe imię,
Inaczej w loch bym wtrącić cię rozkazał.
MŚCISŁAW (uderza na nich).
Łotry, spróbujcie, jak rozpacz jest silna!
SCENA 3.
CIŻ i KRÓL (który wpada ze drzwi bocznych za nim) GIERMEK.
KRÓL.
Co to jest?... Stójcie!... kto się tu odważył!...
Miecze dobyte... Siarczyste pioruny!
Czy mię nie znacie?...
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 Nastepna>>